„Posprzątaj zabawki” – i nic. Nie reaguje
„Posprzątaj zabawki” – powtarzamy po raz drugi z lekką irytacją – „Później” – pada odpowiedź
„Posprzątaj zabawki! Zaraz wychodzimy!” – irytacja powoli rośnie
„Posprzątaj zabawki, bo jak nie to nigdzie nie pójdziesz!”
Już od dawna nie interesuje nas co dziecko odpowiedziało. Chcemy osiągnąć swój cel. Już pewnie nawet nie chodzi o te zabawki. Dziecku już nawet tez o to nie chodzi. Teraz walczymy o to kto tutaj ma władzę.
Ta metoda nie działa
Wiemy o tym. Wiemy, bo stosujemy ją czasem wiele razy dziennie.
To nie tylko ta sytuacja. To może być wychodzenie na dwór, mycie zębów, jedzenie, ubieranie się, kąpiel, później smartfon, sprzątanie pokoju, pomoc w nakrywaniu do stołu.
Chcemy aby dziecko cos zrobiło (albo nie robiło) i mówimy o tym. A ono oczywiście robi to dalej. Powtarzamy to co chcemy uzyskać. Powtarzamy po raz kolejny. Irytacja rośnie, głos się podnosi. Włączamy groźby, przekupstwo. I nadal nic.
Zastanawiam się kto w tej sytuacji mniej się uczy – rodzic czy dziecko? Przecież już nie raz przez to przechodziliśmy. Teraz jako rodzice i kiedyś jako dzieci. Ta metoda nie działa, a my uparcie stosujemy ją sądząc, że kolejnym razem da inne rezultaty. To jak przykręcanie śrubki młotkiem.
Nawet jeśli uda nam się teraz zmusić dziecko do sprzątania zabawek, za chwilę czeka nas ubieranie się, wychodzenie, walka o hulajnogę lub rowerek. Potencjalnych punktów zapalnych jest wiele. A po tej pierwszej walce o sprzątanie wszyscy już jesteśmy poirytowanie, zmęczeni. I jako dorośli mamy mnóstwo różnych myśli o tym jakie jest nasze dziecko.