Chłopczyk spuścił głowę i patrzy w podłogę. Właściwie niczego już nie słyszy. Chciałby tylko żeby to wszystko się nareszcie skończyło.
A nad nim stoi dorosły, który mówi: „Umawialiśmy się, że wychodzimy za 10 minut i pójdziemy jeszcze do sklepu. Czekam”.
Czasem ten dorosły mówi coś innego: „Jeśli zaraz nie wstaniesz to zapomnij, że będziesz oglądał dzisiaj bajkę”. Albo: „Jak ty się zachowujesz. Zawsze jesteś taki nieogarnięty. Wstawaj natychmiast i idziemy”.
Chyba każdy z nas widział taką sytuację. Ba – niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy tak nie powiedział do dziecka. Jest pewnie wiele osób, dla których któraś z powyższych wypowiedzi brzmi całkiem sensownie. Być może to zachowanie odbieramy jako nieodpowiednie, może nawet złośliwe czy manipulacyjne. Wtedy naturalne wydaje się aby je zmienić.
Tymczasem to zachowanie może być i często jest jedynym możliwym dla dziecka w tym momencie.
Dziecko jest bardziej wrażliwe od osoby dorosłej na różne bodźce. Bardziej przeszkadza mu jasne światło, hałas. Zazwyczaj, gdy mamy do czynienia z trudnymi sytuacjami w miejscach takich jak centra handlowe, to dzieci są przeciążone właśnie zbytnią intensywnością tych bodźców. Dzieci mogą być też przeciążone po niby zwyczajnym dniu w przedszkolu, w aquaparku lub na imprezie u babci. Moja córka potrafi na takiej imprezie nie odezwać się słowem, a gdy wszyscy wyjdą zaczyna krzyczeć, tak jak by musiała wyrazić to wszystko, co trzymała w sobie.
Dzieci też źle się zachowują, gdy są głodne, zmęczone, gdy się nudzą. I czasem chcemy aby dziecko zachowywało się tak jak dorosły człowiek. A przynajmniej dojrzalszy. Ale tak się nie da.
Jednym z głównych powodów jest to, ze mózg małego dziecka nie jest jeszcze w pełni ukształtowany. Daniel Siegel mówi o tym, że rodzimy się tak jak byśmy mieli ukształtowane dolne piętro domu, czyli część mózgu odpowiedzialną za przeżywanie emocji i dopiero buduje nam się górne piętro, czyli ten obszar, w którym podejmowane są świadome działania takie jak planowanie, podążanie za schematami, skupianie uwagi ale też hamowanie emocji i poczucie czasu.
Jeśli więc przyjdzie nam na myśl, że dziecko celowo wymyśliło jakiś niecny plan w celu zmuszenia rodzica do czegoś, to zazwyczaj maluchy nie maja ku temu fizycznych możliwości. Trochę większe dzieci czasem wymyślają jakieś niecne pułapki, ale – wtedy warto się zastanowić czy one przypadkiem nie kopiują jakiejś naszej strategii na uzyskanie tego, co byśmy chcieli.
Z tego też powodu, gdy mówimy dziecku, że ma posprzątać po zabawie, to za 3 minuty już nie będzie o tym pamiętało. I znowu, nie ze złej woli, ale dlatego, że nie może tego pamiętać. Albo jego uwaga została rozproszona. Albo zabawek jest tak dużo, że dziecka mózg nie ogarnia co to znaczy posprzątać TO WSZYSTKO.
Podobnie, gdy się z dzieckiem na coś umawiamy, warto sprawdzić czy dziecko w ogóle wie na co się umówiło. Bo w umawianiu się jest bardzo wiele elementów właśnie dotyczących planowania sekwencji czynności, umiejscowienia tych czynności w czasie, zobaczenia, że trzeba coś skończyć aby zacząć cos kolejnego.
W podobnych sytuacjach namawianie dziecka, straszenie, zawstydzanie, dawania kary czy nawet próby nagradzania mogą czasem zadziałać. Dziecku może udać się zebrać na tyle by zrobić to, czego oczekuje dorosły, jednak to wymaga od dziecka włożenia w to bardzo dużo energii, której czasem już nie ma i wtedy łatwo o kolejną aferę. Albo też dziecko zrobi coś ze strachu jak automat.
A przecież nie o to nam chodzi. Chcemy przecież żeby dziecko współpracowało z nami, ale też chcemy mieć z nim dobrą relacje. I względny spokój 😊 Warto wiec w trudnych sytuacjach popatrzeć na dziecko, jako na osobę, która się jeszcze musi nauczyć wielu rzeczy, spojrzeć na świat z jego perspektywy, wziąć głęboki oddech (albo trzy) i spróbować dowiedzieć się o co dziecku tak naprawdę chodzi.